Mam spory problem z metabolizmem, a co za tym idzie - ze zrzuceniem kilogramów i utrzymaniem szczupłej sylwetki. Zaczęłam nawet stosować dietę 1000kcal, ale efekty są nie do końca zadowalające.
Ale może zacznę od początku :) Od kiedy pamiętam byłam raczej niejadkiem z ciągłą 10kilogramową niedowagą. Jedzenie nie było dla mnie niczym przyjemnym i miskę zupy potrafiłam jeść przez godzinę. Uwielbiałam za to słodycze, zwłaszcza żelki, jadłam ich naprawdę sporo i wcale nie tyłam! Moja 'patykowa' sylwetka utrzymywała się do końca 2kl gimnazjum. Wtedy nadeszły wakacje i - po dłuższej przerwie - znów podłączono mnie internet. Jak chyba każdy nastolatek w tym wieku musiałam się nim nacieszyć i w konsekwencji znacznie mniej się ruszałam. W czasie tamtych wakacji znacznie zmieniła się moja sylwetka. Zaledwie w ciągu 3 miesięcy zmieniłam się z wieszaka w młodą kobietkę - nabrałam krąglejszych kształtów, urósł mi biust i rozszerzyły biodra - po czym do tej pory mam na nich brzydkie rozstępy :( Zaczęłam też więcej jeść, co tłumaczone było intensywniejszym dojrzewaniem. Później w liceum często nie ćwiczyłam na zajęciach wf, ponieważ urodziłam się z dysplazją stawu biodrowego, która, choć 'naprawiona' - daje o sobie znać przy większym wysiłku, np bieganiu, a na dotatek mam problem z rzepką w kolanie...
Jestem obecnie na IIroku studiów, przez cały pierwszy rok chodziłam raz w tygodniu na zajęcia z aerobiku i pilatesu, podczas których dawałam z siebie wszystko, ale poza wzmocnieniem mięśni i rozciągnięciem nie dały mi one żadnych rezultatów :( W wakacje przez ok miesiąc robiłam codziennie 300brzuszków, ale sytuacja wyglądała podobnie - mięśnie znacznie mi się wzmocniły, ale fałdki nie zmalały ani odrobinkę! Postanowiłam przejść na dietę i tak od ok połowy listopada staram się jeść maksymalnie 1000kcal dziennie, rozkładając je na mniej-więcej 5 posiłków. Nie zrezygnowałam zupełnie ze słodyczy czy słonych przekąsek, bo bałam się, że po pewnym czasie zrezygnowałabym i próbowała "nadrobić braki" w delektowaniu się takimi smakołykami. Jednak już od 2lat nie słodzę, od roku nie używam soli, piję mleko o 0,5% zawartości tłuszczu, jem tylko ciemne pieczywo, wykluczyłam bułki i słodkie napoje. Od czasu do czasu pozwalam sobie zjeść makaron z sosem i np brokułami, ale zawsze staram się zmieścić w tym 1000kcal. Na pewno moje posiłki mogłyby być jeszcze zdrowsze, ale podczas studiowania nie zawsze mam czas, by zaplanować i przygotować sobie zdrowy i pożywny posiłek. W ciągu dnia piję przynajmniej 2 kubki zielonej herbaty, co jakiś czas spożywam błonnik w proszku, ale mój metabolizm pozostawia wiele do życzenia i wypróżniam się nie częściej niż co 2dni. Co prawda od początku diety zrzuciłam co nieco, ponieważ kupiłam ostatnio mniejszy rozmiar spodni, ale wydaje mi się, że przy takim odżywianiu w ciągu 2,5 miesiąca powinnam zrzucić już dużo więcej. Mam 20 lat, 165 cm wzrostu i ważę ok 60kg (ciągle boję się zważyć :)) Chciałabym dojśc do wagi ok 50kg, ale przy takim metabolizmie nie nastąpi to szybko :( Czy moja powolna przemiana materii może być wynikiem jakiejś choroby? A może popełniam jakieś błędy przy stosowaniu diety?
Bardzo proszę o pomoc. Z góry dziękuję i pozdrawiam :)
--------------------- Reklama - czytaj dalej poniżej
z ruchem jest tak: lepiej krócej ale cześciej. Twoje chodzenie raz w tygodniu na zajęcia jest o kant d.. rozbić. Ćwicz po 1/2 h ale codziennie. Tak samo z jedzeniem, lepiej mniej a cześciej niż jeden posiłek dziennie.
Dzień dobry :)
Mam spory problem z metabolizmem, a co za tym idzie - ze zrzuceniem kilogramów i utrzymaniem szczupłej sylwetki. Zaczęłam nawet stosować dietę 1000kcal, ale efekty są nie do końca zadowalające.
Ale może zacznę od początku :) Od kiedy pamiętam byłam raczej niejadkiem z ciągłą 10kilogramową niedowagą. Jedzenie nie było dla mnie niczym przyjemnym i miskę zupy potrafiłam jeść przez godzinę. Uwielbiałam za to słodycze, zwłaszcza żelki, jadłam ich naprawdę sporo i wcale nie tyłam! Moja 'patykowa' sylwetka utrzymywała się do końca 2kl gimnazjum. Wtedy nadeszły wakacje i - po dłuższej przerwie - znów podłączono mnie internet. Jak chyba każdy nastolatek w tym wieku musiałam się nim nacieszyć i w konsekwencji znacznie mniej się ruszałam. W czasie tamtych wakacji znacznie zmieniła się moja sylwetka. Zaledwie w ciągu 3 miesięcy zmieniłam się z wieszaka w młodą kobietkę - nabrałam krąglejszych kształtów, urósł mi biust i rozszerzyły biodra - po czym do tej pory mam na nich brzydkie rozstępy :( Zaczęłam też więcej jeść, co tłumaczone było intensywniejszym dojrzewaniem. Później w liceum często nie ćwiczyłam na zajęciach wf, ponieważ urodziłam się z dysplazją stawu biodrowego, która, choć 'naprawiona' - daje o sobie znać przy większym wysiłku, np bieganiu, a na dotatek mam problem z rzepką w kolanie...
Jestem obecnie na IIroku studiów, przez cały pierwszy rok chodziłam raz w tygodniu na zajęcia z aerobiku i pilatesu, podczas których dawałam z siebie wszystko, ale poza wzmocnieniem mięśni i rozciągnięciem nie dały mi one żadnych rezultatów :( W wakacje przez ok miesiąc robiłam codziennie 300brzuszków, ale sytuacja wyglądała podobnie - mięśnie znacznie mi się wzmocniły, ale fałdki nie zmalały ani odrobinkę! Postanowiłam przejść na dietę i tak od ok połowy listopada staram się jeść maksymalnie 1000kcal dziennie, rozkładając je na mniej-więcej 5 posiłków. Nie zrezygnowałam zupełnie ze słodyczy czy słonych przekąsek, bo bałam się, że po pewnym czasie zrezygnowałabym i próbowała "nadrobić braki" w delektowaniu się takimi smakołykami. Jednak już od 2lat nie słodzę, od roku nie używam soli, piję mleko o 0,5% zawartości tłuszczu, jem tylko ciemne pieczywo, wykluczyłam bułki i słodkie napoje. Od czasu do czasu pozwalam sobie zjeść makaron z sosem i np brokułami, ale zawsze staram się zmieścić w tym 1000kcal. Na pewno moje posiłki mogłyby być jeszcze zdrowsze, ale podczas studiowania nie zawsze mam czas, by zaplanować i przygotować sobie zdrowy i pożywny posiłek. W ciągu dnia piję przynajmniej 2 kubki zielonej herbaty, co jakiś czas spożywam błonnik w proszku, ale mój metabolizm pozostawia wiele do życzenia i wypróżniam się nie częściej niż co 2dni. Co prawda od początku diety zrzuciłam co nieco, ponieważ kupiłam ostatnio mniejszy rozmiar spodni, ale wydaje mi się, że przy takim odżywianiu w ciągu 2,5 miesiąca powinnam zrzucić już dużo więcej. Mam 20 lat, 165 cm wzrostu i ważę ok 60kg (ciągle boję się zważyć :)) Chciałabym dojśc do wagi ok 50kg, ale przy takim metabolizmie nie nastąpi to szybko :( Czy moja powolna przemiana materii może być wynikiem jakiejś choroby? A może popełniam jakieś błędy przy stosowaniu diety?
Bardzo proszę o pomoc. Z góry dziękuję i pozdrawiam :)
---------------------
Reklama - czytaj dalej poniżej