Mam już dzieci w wieku szkolnym, młodsze ma 8 lat. W ostatniej ciąży, tradycyjnie w listopadzie, złapałam straszne przeziębienie. Mówiąc szczerze trochę spanikowałam, bo bardzo nie chciałam narażać dziecka na chemię, a domowe sposoby nie pomagały. Piłam herbatę z miodem, później się przestawiłam na tabletki z czosnku, ale poprawy nie było. Kiedy złapałam gorączkę, poszłam do lekarza. Okazało się, że z powodzeniem można u mnie zastosować paracetamol, a gdyby się okazało, że muszę go brać zbyt długo, doradził mi syrop o nazwie pyrosal. Doktor dodał, że bardzo dobrze, że się nie poważyłam na "niewinną" aspirynkę. Może prowadzić do obniżenia krzepliwości krwi i jest w ciąży niebezpieczna. Zresztą - w czasie ciąży trzeba konsultować z lekarzem używanie jakichkolwiek lekarstw. O paracetamol tez warto zapytać. Gorączka się obniżyła, ale było to jakieś wyjątkowe paskudztwo. Zaczęło mnie boleć gardło. Ginekolog, do którego powtórnie się zgłosiłam, odesłał mnie do laryngologa. Pani laryngolog powiedziała, ze to ropne zapalenie i stwierdziła, że konieczny jest antybiotyk. Zaczęłam z przerażeniem wykrzykiwać (na ile gardło mi pozwalało), że przecież jestem w ciąży. Uspokoiła mnie mówiąc, że badania wielokrotnie potwierdziły bezpieczeństwo stosowania ampicyliny. O ile oczywiście nie jestem uczulona. Po ampicylinie zapalenie gardła przeszło, a w marcu urodziłam zdrową córeczkę. Kiedy się rozchorujecie w ciąży, nie warto panikować. Niektóre leki można bezpiecznie zażywać. Ale najpierw trzeba się koniecznie zgłosić do lekarza, który rozważy wszystkie za i przeciw. A czasem nawet uspokoi.